Mirrors Edge (Recenzja)
Kiedy konsolowcy zagrywali się w Mirror's Edge na swoich maszynkach, PCtowcy ze zniecierpliwienia musieli obgryzać paznokcie myśląc o przesuniętej premierze. W końcu jednak i my otrzymaliśmy swoją wersję gry, o której można powiedzieć jedno: była warta czekania.
Mirror's Edge od samego początku zapowiadało się na wyjątkową pozycję. Gra produkowana przez Szwedów z DICE, twórców wyśmienitej serii Battlefield, miała opierać się na jednym elemencie - jak najszybszym pokonaniu drogi między punktem A i B za pomocą swoich kończyn oraz wykorzystując w przemyślany sposób przeszkody - krótko mówiąc, parkour.Aby jednak nie było to jałowe bieganie, trzeba było dodać jakąś kampanię, która nadałaby temu wszystkiemu sens. I owszem, uczyniono to, chociaż niestety nie powiem wam dużo na temat fabuły, oprócz tego że jest. Czemu? A to już zasługa jednego z internetowych recenzentów, który uznał, że jak on przewidział wszystkie zwroty akcji, to pozostali również, więc nic nie stoi na przeszkodzie pospoilerować w wideorecenzji. Notabene równie "genialni" byli swego czasu recenzenci Hypera, którzy swój materiał dotyczący Neverwinter Night upiększyli wszystkimi filmikami w grze, włącznie z końcowym. Genialne co nie? No ale dość tej dygresji.
Notatka od nkp123, 27-11-2010 12:37:
Tego typu wątki zamieszczaj proszę na przyszłość w dziale Strefa Gracza |