[A] Kolejna porażka kadry - Polacy grali, Australijczycy strzelali - przeniesione przez: Niebieska
Stare porzekadło mówi, że lepiej jest wygrywać po brzydkim meczu, niż pięknie przygrywać. We wtorkowe popołudnie, podopieczni Franciszka Smudy niestety nie zdołali odnieść swojego pierwszego zwycięstwa od pół roku, przegrywając po pięknej walce z Australią 1:2 (1:2). W drugiej połowie goście nie stworzyli praktycznie żadnej groźnej sytuacji, a Biało-Czerwoni seryjnie marnowali wspaniałe okazje na wyrównanie, lub nawet zwycięstwo. Ich gra była widowiskowa, ale niestety nieefektywna.
Kilka doskonałych okazji podbramkowych stworzonych przez reprezentację Polski w sobotnim meczu z Ukrainą sprawiło, że kibice zgromadzeni na stadionie Wisły wierzyli w pokonanie Australijczyków. Nadzieje na dobry wynik były tym większe, że Biało-Czerwoni bardzo dobrze weszli w mecz. Najpierw Jakub Błaszczykowski urwał się obrońcom, ale w polu karnym niecelnie zagrywał do Ireneusza Jelenia, chwilę później kapitalnego podania od napastnika Auxerre w świetle bramki nie zmieścił Robert Lewandowski.
Jak to zwykle bywa, niewykorzystane sytuacje się zemściły. W 15. minucie Australijczycy przeprowadzili swój pierwszy atak w meczu i Przemysław Tytoń musiał wyjmować piłkę z siatki. Brett Holman wykorzystał asystę Luke'a Wilkshire'a i plasowanym strzałem z kilku metrów zdobył pierwszą bramkę dla swojej drużyny.
Odpowiedź Polaków była błyskawiczna i, co najważniejsze, wreszcie skuteczna. W 18. minucie Sebastian Boenisch pomknął lewym skrzydłem i, tak jak dzień wcześniej na treningu, dośrodkował płasko w pole karne. Na takie zagranie czekał Lewandowski, który delikatnie dotknął piłkę nie dając przy tym szans Adamowi Federiciemu na skuteczną interwencję.
Remis nie utrzymywał się długo. W 26. minucie najlepszy na boisku Holman padł w polu karnym Polaków powalony przez Michała Żewłakowa. "Jedenastkę" na gola zamienił Luke Wilkshire.
Skuteczności w tym elemencie gry zabrakło w 34. minucie Robertowi Lewandowskiemu. Strzelec bramki fatalnie wykonał wywalczony przez Jakuba Błaszczykowskiego rzut karny. Piłka po sygnalizowanym uderzeniu króla strzelców Ekstraklasy znalazła się w rękach australijskiego golkipera.
Polacy w tej części spotkania mieli jeszcze dwie okazje bramkowe - pierwszej nie wykorzystał Sławomir Peszko, przy drugiej strzał Michała Żewłakowa z linii pola karnego wybronił Federici i na przerwę podopieczni Franciszka Smudy schodzili ze stratą jednego gola.
Drugą połowę Biało-Czerwoni zaczęli od mocnego uderzenia, przez pierwsze dziesięć minut niemal nie opuszczając połowy rywala. W 48. minucie Boenisch strzelał na bramkę Australii, ale wywalczył tylko rzut rożny, po którym piłkę nad poprzeczką przerzucił Lewandowski. Chwilę później dwukrotnie w doskonałej sytuacji był Błaszczykowski. Pomocnik Borusii najpierw otrzymał doskonałą centrę w pole karne, ale osamotniony nie mógł zbyt wiele zdziałać, a w kolejnej akcji jego płaski strzał z ostego kąta nie mógł zaskoczyć Federiciego.
Oblężenie australiskiej bramki trwało. Kolejne strzały były jednak blokowane lub niecelne. Polacy nie wykorzystali również dwóch rzutów wolnych z dogodnej pozycji, które wywalczył Sławomir Peszko.
Dwadzieścia minut przed końcem spotkania nasi reprezentanci, grający w przewadze po czerwonej kartce dla Bretta Emertona, w przeciągu dwóch minut trzy razy mogli zdobyć bramkę. Najpierw wspaniałą centrą z pierwszej piłki popisał się Boenisch. Smolarek, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku mógł mieć "wejście smoka", ale posłał piłkę obok prawego słupka bramki Australii. Chwilę później strzał głową Lewandowskiego obronił Federici. "Lewy" jednak się nie zatrzymywał i chwilę później wpadł w pole karne, posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej, a źle interweniujący obrońca Australii o mało co nie wbił futbolówki do własnej siatki.
W 75. minucie Smolarek znów miał szansę przypomnieć o swoich umiejętnościach strzeleckich, ale zmarnował kolejną idealną centrę od Boenischa, posyłając piłkę pionowo w górę. Pięć minut przed końcem spotkania "Ebi" ponownie posłał piłkę głową ponad bramką, ponownie zaprzepaszczając doskonałą sytuację. W ostatnich minutach strzału próbował jeszcze Błaszczykowski, ale również nie zdołał pokonać Federiciego.
W doliczanym czasie gry Polacy nie przestawali wierzyć w wyrównanie, prowadząc prawdziwe oblężenie bramki rywali. Nadal na lewej stronie błyszczał Sebastian Boenisch, ale nawet heroiczne wysiłki tego zawodnika nie pomogły naszej drużynie narodowej, która ostatecznie musiała uznać wyższość uczestników mundialu.
Polska - Australia 1:2 (1:2)
Bramki: Robert Lewandowski (18) - Brett Holman (15), Luke Wilkshire (26 - karny).
Żółte kartki: Michał Żewłakow, Rafał Murawski - Jon McKain, Richard Garcia, Brett Emerton.
Czerwona kartka: Brett Emerton (71. za dwie żółte).
Sędziuje: Ivan Bebek (Chorwacja).
Polska: Przemysław Tytoń - Łukasz Piszczek, Grzegorz Wojtkowiak, Michał Żewłakow, Sebastian Boenisch - Dariusz Pietrasiak (70. Euzebiusz Smolarek), Rafał Murawski, Sławomir Peszko (75. Kamil Grosicki) - Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski - Ireneusz Jeleń (83. Maciej Iwański).
Australia: Adam Federici - Luke Wilkshire, Lucas Neill, Jon McKain, David Carney - Richard Garcia, Mile Jedinak, Carl Valeri (55. Jason Culina), Brett Holman (29. Brett Emerton) - Tim Cahill (75. Dario Vidosic)- Scott McDonald (81. Nathan Burns)
[źródło http://sport.onet.pl/pilka-nozna/repreze...omosc.html ]
Oglądaliście wczorajszy mecz? Czy według Was wynik jest słuszny? Jak Wam się podobał mecz? Zapraszam do dyskusji.