Jak wiadomo, sen jest nieodłączną częścią naszego życia. Przeciętny człowiek śpi ok 8h dziennie. W ten sposób tracąc ok 1/3 czasu życia.
Alternatywą jaką znalazłem jest: Sen fazowy pozwalający zoptymalizować proces snu do 4-5 drzemek dziennie co skraca ten czas do 4h.
Ciekaw jestem czy ktoś już próbował stosować tą technikę? Oraz zebrać więcej informacji o tym w tym wątku gdyż zamierzam to zastosować.
Dla odpoczynku organizmu potrzeba snu jest od 7 do 9 godzin na dobę (ciągłego snu) więc nie wiem po co wprowadzać wymysły snu fazowego i tak organizm się upomni o sen lub skończy się na zawale serca.
Wybór należy do Ciebie.
"W ten sposób tracąc ok 1/3 czasu życia" jest czas na sen, pracę, rozrywkę.
Chyba że ktoś tak kocha swoją prace i pieniądze że musi stosować taktykę drzemek i spać 4 h na dobę ,to ma w bonusie dusznicę bolesną, chorobę wieńcową, atak serca bądź udar. (te same schorzenia dotyczą się osób które sypiają więcej niż 10 h na dobę.
Wybór należy do Ciebie.
A to nie jest tak że organizm z czasem dostosowuje się do panujących warunków?
Wiem z doświadczenia że jest coś tak jakby wbudowane we mnie co zawsze budzi mnie o podobnej porze. I nie jest ważne czy pójdę spać o 23:00 czy o 2:00.
Nie mówię o przejściu w tryb od jutra fazowy 4x1h bo wyjdzie mi to bardziej na zle niz dobre, a dolozenie najpierw dodatkowych drzemek i stopniowe zmianę trybu pracy.
Przez wiele lat funkcjonowałem na 5h snie 1:00 - 6:00 + dwie drzemki i jakos to dzialalo. Obecnie moj sen potrafi trwac 8h a i tak nie moge sie zwlec z lozka i przez kolejna spie 7*4min
"Wiem z doświadczenia że jest coś tak jakby wbudowane we mnie co zawsze budzi mnie o podobnej porze." prawie wszyscy mamy, ja chodzę spać o 22 ale o 2 w nocy oczy mi się otwierają i z powrotem zasypiam i śpię snem noworodka do 6 rano.
Ja nie rozumiem tych drzemek ? możesz mi to jaśniej wytłumaczyć ? Wstaniesz o 8 rano o 10 1 drzemka 15 min , później 12 znowu drzemka 15 min , itd. ? ale gdzie tu sens przecież za trzy lata to Twój organizm będzie wrakiem , po 30 będziesz wypalony z początkiem depresji lub innej choroby psychicznej.
A tego już nikomu nie życzę.